Gwiazdo,
gwiazdo Czekałem ciebie tysiące laty Wołałem cię z północnych mroźnych borów Gdy lodowe kry po rzekach ciemnych szły Polarne tęcze paliły wzrok w spienione śniegiem noce Lecz oddałbym dyszący młodością groźny świat Za światła twego kroplę. Gwiazdo zakryta drżąca nad wiekami Gdy wiał cichutko zmarszczkami wiatr pustyni U stóp kolosów czarnych Z grobowców śladów twoich dróg Lecz tylko ziarna nieskończone Paliły wąskie oczy Wyciosany moją dłonią Pochmurny milczał Bóg. Tej jednej nocy Której nie zapomnę póki na ziemi trwa mój ślad Gdy wszystko we mnie gasło Powoli łuna srebrna uśmiechu twego wschodziła Ponad świat. Pozdrowiłem Światło. B. Ostromęcki |